Strona główna

wtorek, 4 listopada 2014

Biegnę dalej.

Znalazłam chwilę czasu w ten zabiegany, ale jakże przepiękny wtorek! Jestem cała w skowronkach! I pomyśleć, że nigdy nie chciałam zaprzyjaźnić się z Jesienią, chociaż Ta na każdym kroku kusiła mnie swoimi barwami oraz porozrzucanymi liśćmi w parku. W końcu jej uległam. Już nie straszne jest mi chłodne powietrze, wręcz przeciwnie. Nie ma nic lepszego, po ciężkim dniu jak wybiegnięcie w miasto i pokonanie co najmniej 10 kilometrów. Dzisiaj planuję zrobić ich trochę więcej, pewnie koło 16, już teraz podczas pisania czuję, że moje nogi nie mogą się doczekać.
Przede mną kolejne starty. Już w najbliższą niedzielę, będę miała przyjemność wystartować w VII Biegu Niepodległościowym w Kielcach na dystansie 10 kilometrów. Mam nadzieję, że uzyskam czas poniżej 50 minut, po cichu liczę na to! Natomiast w nocy z 14 na 15 listopada wezmę udział w Wielkim Nocnym Biegu z okazji światowego dnia cukrzycy. Link do wydarzenia na Facebooku: (https://www.facebook.com/events/744320098990388/?fref=ts).  Bardzo spodobała mi się ta inicjatywa, tym bardziej, że po raz pierwszy będę miała okazję biegać o tak później porze w samym centrum Warszawy. Mam nadzieję, ze stołeczni biegacze dopiszą i zarwą jedną noc :) Zapewne jutro dojdzie mój pulsometr, więc będę miała przyjemność przetestować go na środowym treningu! Już nie mogę się doczekać. Nie wiem po kim odziedziczyłam miłość do gadżetów. Zastanawiające :)

Tak przy okazji chciałam Was namówić do tego, żebyście sami sobie robili prezenty. Jest to chyba najlepszy sposób na poprawę humoru. Dobry prezent to nie tylko zakup drogiej torebki, czy nowego telefonu. Wystarczy spotkanie z przyjaciółkami, które zawsze patrzą na mnie z politowaniem, kiedy zastanawiam się, czy kupić ciasto do herbaty, to także spacer w ulubione miejsce, czy uśmiech nieznajomej osoby w autobusie. Mój prezent na dziś? Wycieczka do warszawskiej herbaciarni, gdzie Pan był tak miły, że pozwolił mi powąchać wszystkie herbaty świata, a ja i tak na koniec dowiedziałam się, że wybrałam coś co nie jest herbatą, a naparem ziołowym (Rooibos). Nawet nie zorientowałam się, kiedy minęła godzina. Obiecałam, że tam wrócę i posłucham o historii herbaty, i wtedy pewnie nie skończy się na jednym pudełeczku.



Trzymajcie się!
M.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz