Strona główna

piątek, 23 października 2015

Powroty do lata.

Zdarzyło się. Po raz kolejny wracam po miesięcznej przerwie. Po raz kolejny powinnam przeprosić tych wszystkich, którzy dopytywali się o nowy post, którzy wchodzą tutaj i czytają moje zapiski. 
Wiecie co? Mam ostatnio tak, że gdyby nie mój osobisty kalendarz to pewnie nie zrobiłabym połowy rzeczy, które zaplanowałam. Tylko, że wśród tych WSZYSTKICH RZECZY nie udało mi się wcisnąć do niego adnotacji: MARTA- NOTKA NA BLOGA. I tak zwlekałam, tydzień za tygodniem mijał i w końcu znalazłam czas, gdzie nie wracam do domu o godzinie 21:00 mogę z ogromnym spokojem otworzyć komputer, przejrzeć zdjęcia, wypić późną kawę i postawić pierwszą literę na białej kartce internetowego papieru. Zastanawiacie się pewnie, co tak zżera mój czas. Odpowiedź jest prosta. Większość osób, tutaj mam na myśli studentów łączy naukę z pracą i nie mówię już o dodatkowych zajęciach, bo pewnie i takie macie, inaczej człowiek by zwariował. Jedni wybierają siłownię, inni spotkanie z przyjaciółmi, wyjście do klubu, kino z chłopakiem/ dziewczyną. Należy o to dbać i pielęgnować. Ja wpadłam w ten schemat. Łączę naukę, pracę, którą jest ściśle związana z moim kierunkiem studiów. Uczyniłam taki mały krok w kierunku swoich marzeń. Może wydawać się to śmieszne, ale osoby, które życzyły mi w moje 22 urodziny na przyszłości wytrwałości na sali sądowej tak bardzo się nie pomyliły. I hope so! Tak się rozpędziłam, że odbiegłam od głównego tematu. Zaczynamy, zabieram Was do Chorwacji! 

środa, 2 września 2015

Pasji ciąg dalszy.

Zdaję sobie sprawę, że prowadzanie bloga, pod względem systematyczności nie należy do moich dobrych stron. Powinnam to zmienić i obiecuję to sobie za każdym razem, jednakże ostatnie miesiące były dla mnie bardzo intensywne. Pod względem studiów ( dwa kierunki, obrona licencjatu), pracy, która pochłonęła mnie tak, że będę ją kontynuować w przyszłym roku. Bardzo się cieszę z tego powodu, więc pomyślałam, że podzielę się z Wami tą dobrą wiadomością. Nie myślcie, że tylko dlatego uruchomiłam mojego bloga, bo dużo mi się udało, nie, nie. Zapewne pamiętacie, że kocham podróżować i biegać. Z okazji, że mam wolny wrzesień postanowiłam razem z moim chłopakiem wybrać się w podróż do malowniczej Chorwacji. Nigdy nie byliśmy tam, a zdecydowaliśmy, że musimy naładować baterię przed ciężkim rokiem.


wtorek, 21 lipca 2015

Lipiec.

Witam ponownie, po miesięcznej przerwie przeplatanej sesją, obroną oraz pracą. Witam w miesiącu bardzo ciepłym, moim ulubionym. Mogę powiedzieć nareszcie. Nareszcie wróciłam do spokojnego biegania, bo zapomniałam jakie to dobre lekarstwo. Na wszystko. Oczywiście wznowione treningi wiążą się z moim startem w drugim  BMW PÓŁMARATONIE PRASKIM.  Nie ukrywam, iż mam ogromny sentyment do tego biegu, ponieważ tam zadebiutowałam i chyba najbardziej jestem dumna z tego medalu, który wisi na mojej ścianie. Mogę tylko dodać, że do dalszych sukcesów motywuję mnie rodzina, najlepszy chłopak na świecie i przyjaciele i wszyscy, którzy trzymają za mnie kciuki. Moja radość jest jeszcze większa, ponieważ ostatnio moje posty docierały do nawet 2000 osób(!), w co nie mogłam uwierzyć. Dziękuję! Obiecuję, że Was nie zawiodę.
Zarówno wczoraj, jak i dzisiaj pokonałam dystans 10 kilometrów i odkryłam nowe miejsce w Warszawie, które pokochałam. Las Kabacki. Niedługo mija 3 lata od kiedy zamieszkałam w stolicy i powiem szczerze, iż wiedziałam o tym miejscu lecz nigdy moje nogi mnie tam nie zaprowadziły, aż do wczoraj. Spokój, las, czyste powietrze, dookoła zieleń, rodziny siedzące przy ogniskach. Coś pięknego. Patrząc na to wszystko, czułam satysfakcję, szczęście, że to co robię ma sens. Bez biegania pewnie nie byłabym tą samą osobą.  Jutro planuję powtórkę. W niedzielę odpoczynek. Do 30 sierpnia dużo czasu.  Zdążę się solidnie przygotować.

M.

piątek, 19 czerwca 2015

Trochę sportu.

Przy takiej pogodzie jak dzisiaj, nawet moje buty biegowe uciekają przede mną.  Obiecuję jutro rano przebiec 10 kilometrów ( Kraków to miejsce w którym naprawdę dobrze mi się biega, może dlatego że właśnie w tym mieście pobiłam swój czas na 21 kilometrów).  Z okazji, że przygotowuję się do ostatniego egzaminu, trening jest odskocznią właściwie od wszystkiego. Dlatego przeszperałam internet w celu znalezienia ciekawych ćwiczeń.


niedziela, 14 czerwca 2015

Bieg Ursynowa.

Ku mojemu zaskoczeniu wszystko dalej się udaje. Może to zasługa czterolistnej koniczyny, którą znalazłam w Krakowie w poprzedni weekend. Egzaminy, które wydawały się dla mnie nie do przejścia, zdałam (tak, ten semestr był zdecydowanie cięższy niż poprzedni). Przede mną jeszcze dwa i obrona licencjatu. Skoro przeżyłam 4 sesje w ciągu roku, to obrona nie powinna być problemem.
Wydaję mi się, że wszystko zawdzięczam swojej pracy, rodzinie, chłopakowi i przyjaciołom i pasji.
Po tak ciężkim tygodniu, musiałam się zresetować i postanowiłam wziąć udział w Biegu po zdrowie, który odbywał się w Warszawie, w dzielnicy, w której mieszkam czyli na Ursynowie. Szybki start na 5 kilometrów, gdzie mogłam powalczyć o nową życiówkę.

 

niedziela, 31 maja 2015

Stęskniona.

Dawno już tutaj nie zaglądałam. Nadeszła pora na studiowanie życia przez jeden intensywny miesiąc.    Jaki będzie końcowy efekt, to się okaże.
Zatęskniłam trochę za tym miejscem, za pisaniem.
Nie powiem, ostatnie miesiące były dla mnie bardzo ciężkie. Musiałam naprawić kolano, żeby dalej móc biegać, wiązało się to ze skróceniem dystansów. Postanowiłam do jakiegoś czasu sprawdzać się w trasach do 10 kilometrów. Ostatnio brała udział w biegu w moich rodzinnych stronach. Był to bieg właśnie na dystansie 10 kilometrów. Powiedziałabym, że był to bieg na sprawdzenie swoich sił, odwagi, przełamanie własnych słabości. Jeżeli powiedziałabym, że trasa była ciężka, to byłoby to bardzo łagodne określenie. Bardzo, a to bardzo ciężka. Ja, osoba która biega na co dzień po płaskich, warszawskich chodnikach, trafiła na piach i różnej wielkości pagórki. Gdyby nie kibicowanie całej mojej rodziny i przyjaciół, po pierwszych 5 kilometrach poddałabym się. Jestem im za to bardzo wdzięczna. Z czasem 57:01 zajęłam 1 miejsce w swojej kategorii wiekowej. Jeżeli chodzi o całe zawody, to mogę tylko i wyłącznie chwalić. Organizacja na wysokim poziomie. Każdy mógł sprawdzić swoje możliwości. Oprócz biegu na 10 kilometrów, uczestnicy mogli wziąć udział w biegu na 5 kilometrów ale także w nordic walking. Muszę wspomnieć, że pierwsze miejsce w kategorii kobiet zajęła moja ciocia Magdalena, która kolokwialnie mówiąc skosiła konkurencję. Gratulacje! Każdy uczestnik otrzymał piękny, pamiątkowy medal, z którego powinien być bardzo dumny! Oby więcej takich biegów w rodzinnym Annopolu!
Teraz niestety muszę skupić się na sesji oraz na obronie licencjatu! Trzymajcie kciuki!
PS. Kolejny bieg 12 lipca w Stalowej Woli!
Duże pięć
M.


sobota, 11 kwietnia 2015

Należy zwolnić.

Myślałam, że kontuzje nie dopadają, nawet taką amatorkę jak ja. Jednak okazało się inaczej. Sama nie wiem, czemu dopiero teraz o tym piszę, powinnam to zrobić już dużo wcześniej.  Trzy tygodnie temu, na moim pierwszym  w tym roku starcie moje kolano na 16 kilometrze odmówiło posłuszeństwa. Nie wyobrażacie sobie, jak ciężko biegnie się z bólem fizycznym, ale także tym psychicznym, gdzie Twoje wewnętrzne ja mówi Ci, że powinnaś zatrzymać się i przerwać bieg. Dobiegłam, zbyt dużo osób na mnie liczyło, zbyt mocno ja sama trzymałam za siebie kciuki.  W rezultacie nie wystartowałam w PZU Półmaratonie Warszawskim, tym razem musiałam odpuścić. 
Moja przerwa trwa już 3 tygodnie, kolano obecnie ma się dużo lepiej. Małymi kroczkami wracam do treningów, jednak na jakiś czas odpuszczam starty w długodystansowych biegach. 
Skupiam się na 10 kilometrach. W tym roku mój cel to osiągnięcie czasu poniżej 45 minut. 
Bardzo się cieszę, ponieważ najbliższy start zaplanowałam w moich rodzinnych stronach, dokładnie 24 maja, gdzie po raz pierwszy będzie organizowany oficjalny bieg. Liczę na to, że uda mi się dobrze przebiec trasę. Obecnie skupiam się na nauce. Wszystko małymi kroczkami, powoli do celu ale z głową. 
M.

poniedziałek, 23 marca 2015

Półmaraton Marzanny 2015

Za mną kolejny półmaraton, niezapomniane emocje, pokonane słabości (mogłabym tak wymieniać w nieskończoność), jednak poprawy czasu nie było. Może dlatego, że od 16 kilometra biegłam z bólem kolana przy niskiej temperaturze i mówiłam sobie, że przy kolejnym podbiegu zatrzymam się, bo inaczej skończy się to głośnym płaczem. Nie stało się tak, ponieważ wszystko się zaczyna i układa w głowie na dalszej pozycji jest Twoje ciało i faktycznie tak się stało. Pozostałe 5 kilometrów przebiegłam najlepiej, jak potrafiłam. Najlepszą nagroda, jaką mogłam zdobyć to telefon od rodziców, pytających się: "Dziecko, czasy przychodziły na bieżąco, ale tata mówił, że coś słabo Ci poszło na te 10 kilometrów". No uwielbiam ich :) Druga, to obecność ukochanego chłopaka, najwierniejszego kibica, który od samego początku trzymał za mnie kciuki. Stojąc na starcie, nic tak nie dodaje otuchy, jak wiadomość: Dla mnie już jesteś zwycięzcą.
Cieszę się, że sezon rozpoczęty, słońce świecie za oknami, a ja przygotowuję się do niedzielnego startu w Warszawie.
Podsumowanie:
Czas: 1:51:44
Klasyfikacja generalna: 1785 na 3249
Klasyfikacja kobiet 198 na 741
K18: 70 na 262

M.


wtorek, 17 marca 2015

Listy, półmaratony.

Ponownie na początku stycznia zrobiłam listę rzeczy, których muszę dokonać w tym roku. Kartka zapełniona noworocznym celami zawieruszyła się w stosie zeszytów i notatek, aż do poprzedniego tygodnia.  Jeżeli myślicie, że na tym skrawku papieru nie było nic ciekawego, to macie rację.  Standardowe życzenia: przebiec w tym roku cztery półmaratony i jeden maraton w odpowiednich czasach. Oczywiście było tych życzeń dużo więcej lecz te biegowe, nie ukrywam są dla mnie bardzo ważne.  O wystartowaniu w Półmaratonie Marzanny w Krakowie zdecydowałam już dawno. Cieszę się, jak dziecko na myśl o tym, że ponownie stanę na linii startu z innymi biegaczami. Jednak emocję, jakie towarzyszą na mecie, tego nie da się opisać, to trzeba przeżyć na własnej skórze. 
Wiecie co, jest to podobne do uczucia, kiedy bez żadnej przerwy przebiegasz kilometr. Tak, zdecydowanie lubię powracać do początków. Nie ma nic lepszego, kiedy patrzysz na ścianę i na medale, które są ukoronowaniem Twojej ciężkiej pracy, licznych wyrzeczeń. Jednak oprócz krążka metalu, ważniejsze jest to, co pozostało Ci w pamięci, ta satysfakcja, że w sumie można wszystko, że wszystko siedzi w głowie. Pewnie bez niej nie zdecydowałabym się na kolejny półmaraton, który odbywa się tydzień później, czyli PZU Półmaraton Warszawski. Najpiękniejsze jest to, że właśnie od Fundacji Maraton Warszawski zaczęła się moje przygoda z bieganiem. Zaczynałam jako wolontariusz, a teraz stanę z numerem startowym na koszulce i pobiegnę ulicami miasta w którym mieszkam, studiuję, żyję. Czy może być lepiej? Za oknem wiosna, więc nie pozostaję mi nic innego jak wypić poranną kawę, spakować plecak, założyć najwygodniejsze trampki i ruszyć na uczelnię. 
Co na wieczór? 
Tak, nie pomyliłeś się. 
Bieganie.
Cel: 15 kilometrów. 

Miłego, słonecznego dnia!
M.
22.03- Półmaraton Marzanny
29.03- PZU Półmaraton Warszawski

wtorek, 17 lutego 2015

Witam w lutym.

To takie dziwne uczucie wracać tu ponownie po kilku miesiącach. Dziwne lecz ekscytujące.
 Można powiedzieć, że zapadłam w sen zimowy, albo inaczej, że przekoczowałam zimę w książkach, notatkach z przerwami na spotkania z przyjaciółmi, rodziną i z Tym, który sprawił, że poczułam się najszczęśliwszą osobą na Ziemi. Gdzieś po drodze żegnałam Stary Rok, który śmiało mogę powiedzieć był moim najlepszym rokiem.  W dużym stopniu zawdzięczam to ludziom, którymi się otaczam, bieganiu, do którego powróciłam, bo przecież za miesiąc pierwsze w tym sezonie zawody. Dlaczego tak długo nie stukałam w klawiaturę? Odpowiem krótko, są rzeczy ważne i ważniejsze. Studia trochę wyparły pasję, chociaż nie powiem czasem musiałam wybiegać stres, przewietrzyć umysł, jednak bieżnia nie zastąpi chodnika, siłownia parku, a dźwięk telewizora wiszącego Ci nad głową, mówiącego, co masz robić żeby czuć się dobrze Twojej ulubionej playlisty. Próbowałam to pogodzić i nawet się udawało lecz nie biegałam systematycznie, nie biegałam codziennie. Systematycznie czytałam rozdziały i robiłam zadania z logiki, które doprowadzały mnie do szału. Dodam, że nie wierzyłam, iż może się to udać. Dwie sesje, bez poprawki? No nie może być.  To tak samo, jak z biciem własnego rekordu w półmaratonie. Chciałbyś to zrobić, początkowo zakładasz, że nie dasz rady, a na końcu jesteś bardzo zaskoczony, że udało Ci się osiągnąć cel.
Nie powiesz, że to zaskoczenie nie jest bardzo przyjemnym uczuciem, bo przecież zakładałeś, że nie dasz rady, prawda? Dzisiaj, kiedy zakładałam buty do biegania, za oknem świeciło słońce, przed sobą widziałam las, do którego biegłam wrześniowym porankiem, kiedy jeszcze w domu wszyscy spali. Wtedy ja czułam, że żyję i dzisiaj poczułam to ponownie.  Było ciężko ale dałam radę przebiec 12 kilometrów. Po ukończonym biegu, zatrzymałam się i powiedziałam do siebie: "Dałam radę ze wszystkim, dalej daję radę i będę to robić".  Postanowiłam,  że wracam do starych ulubionych nawyków, przecież niedługo wiosna, a ja nie mogę jej tak brzydko przywitać. Po tym tygodniu mogę powiedzieć, że mam wszystko. Naprawdę wszystko. Miłość, spokój poczucie spełnienia i bezpieczeństwa.
Tak, wróciłam. Zdecydowanie.