Zaczynając swoją przygodę z bieganiem nie zwracałam uwagi na to jak wyglądam. Na ścieżkę wybierałam się wieczorami. O jakie to było dla mnie wybawienie. Wkładałam na siebie to co najwygodniejsze i w drogę! Na trasach spotykałam różne kobiety. Niektóre wyglądały tak samo jak ja, czarne legginsy, czarna bluzka, totalna nuda. Na twarzy jedynie lekki podkład. Inne wyróżniały się tym, że ciężko można było odwrócić od nich wzrok. Wyglądały tak, jakby dopiero skończyły sesję zdjęciową najnowszej kampanii dla dużej marki sportowej. A ja? Jakby to ująć. Wyglądałam tak, jakby ktoś właśnie wrzucił mnie do basenu. Pamiętam, jak w październiku 2014 roku podczas Cracovia Półmaraton zauważyłam Fiolkę z lifeontherun.pl. Jak ona wyglądała?! Obłędnie! Piękny strój, piękny makijaż, aż zamarzyłam o takim wyglądzie! I wtedy zaczęłam zastanawiać się, po co tak naprawdę my kobiety nosimy makijaż podczas treningu? I czy jest on nam niezbędny?
Chciałabym się podzielić z Wami moim doświadczeniem z biegowym makijażem. Muszę zaznaczyć, że należę do osób, których cera nigdy nie należała do najlepszych. Nie czuję się dobrze bez makijażu, nawet wtedy, kiedy mam iść biegać. Nie lubię z niego rezygnować skoro czuję się w nim lepiej, zresztą ja po prostu lubię się malować! Jeżeli Ty też lubisz to śmiało ale pamiętaj, że i tutaj istnieją pewne zasady.