Strona główna

wtorek, 9 sierpnia 2016

Zobaczysz i Ty się w końcu ruszysz!

Pewnie dobrze wiesz, jakie to uczucie coś zaczynać. Coś nowego, nieznanego. Wiesz i doskonale znasz jego etapy. Na początku towarzyszy Ci strach przed tym w jakim kierunku się to potoczy. Potem pojawiają się pytania. Czy mi się uda? Co sobie pomyślą znajomi? Czy warto?Jeszcze szybciej starasz się szukać na nie odpowiedzi. Nie ma sensu, bo niby co ma się zmienić? Z dnia na dzień nie stanę się drugą Anną Lewandowską, a u mojego boku nie pojawi się miłość mojego życia, o sylwetce Roberta? Nie zmienię stylu życia, bo nie warto. Niby to nie jest to co chciałam osiągnąć będąc na ścisłej diecie ale od samego początku wiedziałam, że i tak nic z tego nie będzie. Nie zacznę biegać, bo co pomyślą sąsiedzi? Już całkiem jej się w głowie poprzewracało. Łatwiej jest sobie to wszystko wmawiać, niż powiedzieć sobie głośno: SPRÓBUJĘ!

Negatywne myślenie przychodzi nam po prostu łatwiej. Spokojnie, ja też byłam na tym etapie, dopóki nie zadałam sobie jednego, kluczowego pytania. Jak ja mam się za tą zmianę do cholery zabrać?! 
Oczywiście uczono mnie w szkole, że nie od razu Rzym zbudowano i że w tydzień nie będę gotowa na to, żeby opłacić swój pierwszy start w najbliższym maratonie, a moje ciało nie nabierze wymarzonych kształtów, jakie na co dzień obserwuję na ulubionych instagramowych kontach. Nigdy nie byłam typem kanapowca, sport był obecny w moim życiu od czasów podstawówki. Wspominałam Wam już o tym nie raz. Jedyne co mi przeszkadzało to waga i brak kontroli nad posiłkami. Wolałam zjeść batona zamiast jabłka. Ze sklepowej pułki chętniej wybierałam sok zamiast wody, nie pogardziłam puszką coca-coli. Jeszcze wtedy nie byłam świadoma tego, jak bardzo jest ważne czytanie etykiet. 
W tamtym momencie nie przeszkadzało mi to, jakich wyborów dokonywałam. Do czasu, kiedy usłyszałam w liceum, że mam nadwagę. Wtedy powiedziałam sobie, że czas na zmianę.  Chciałam żeby coś zmieniło się we mnie, chociaż na tyle by dało się to zauważyć. Kiedy nastąpił punkt kulminacyjny? Listopad 2013. Warszawa, okres studiów. Wtedy znalazłam bieganie, bieganie znalazło mnie. Zostaliśmy przyjaciółmi. Przeżyliśmy dobre i złe momenty, z resztą przeżywamy je do dzisiaj. Chcesz wiedzieć, czy ciężko było zacząć? Odpowiem Ci, że bardzo. Nie oszukujmy się, na początku nigdy nie jest łatwo. Kiedy zaczynałam była zima, biegałam w kurtce zimowej. Nie miałam profesjonalnego sprzętu, nie potrafiłam ubrać się stosownie do pogody. Buty nie były z górnej, biegowej półki, zwykłe Air Max. Nie pamiętam już dokładnie ile miałam odcisków. Z tego co pamiętam, mnóstwo. Czy to mnie zniechęciło? Nie. Kiedy wracałam do mojego małego miejsca na ziemi, gdzie mieszkańców jest mniej niż na metrze Centrum w godzinach szczytu wychodziłam biegać do lasu, tak żeby mnie nikt nie widział. Padało to pytanie: Co by sobie pomyśleli? Teraz po kilku półmaratonach, wielu mniejszych biegach, godzinach treningów nie mam z tym problemu. Może teraz nawet mi kibicują :) Dieta? Ciągle na niej jestem, ale już nie na tak mocniej jak kiedyś :) Do dzisiaj czasem szukam wymówek. To nie jest tak, że zawsze mi się chce, ale bez codziennego ruchu dzień jest dla mnie niepełny. Nie zachęcam Cię do biegania, bo wiem, że nie każdemu się spodoba. Chcę Ci pokazać, że z przy dużych chęciach i odpowiedniej motywacji można zdziałać cuda. Wyjdź na spacer, przejedź się rowerem, potańcz do ulubionej piosenki! Jeżeli ktoś Ci mówi, że nie dasz rady to pamiętaj, że nikt nie motywuje nas tak, jak ludzie, którzy w nas nie wierzą. Każdy wysiłek jest warty, dzięki niemu stajesz się silniejszy i tą poprzeczkę, którą sobie postawiłeś podnosisz wyżej. Nie dlatego że musisz, tylko dlatego, że chcesz. To czy zaczniesz i z jakim efektem zakończysz zależy tylko od Ciebie! Do dzieła! 

3 komentarze:

  1. Świetny tekst! Dokładnie tak jest - szukanie wymówek i negatywne myślenie przychodzi nam najlatwiej

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak jest motywacja jest najważniejsza. Kocham sport ale nie bieganie. Wolę inne formy aktywności fizycznej ale to nie jest akurat tutaj ważne, chodzi o chęci, wytrwałość, wdrożenie w nawyk i będzie ok :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Zgadzam się w 100%! Ruszyłem się i w tym roku biegam na luzie 10k ;) A wcześniej po 5-ciu minutach był zgon :)

    OdpowiedzUsuń