Strona główna

wtorek, 17 marca 2015

Listy, półmaratony.

Ponownie na początku stycznia zrobiłam listę rzeczy, których muszę dokonać w tym roku. Kartka zapełniona noworocznym celami zawieruszyła się w stosie zeszytów i notatek, aż do poprzedniego tygodnia.  Jeżeli myślicie, że na tym skrawku papieru nie było nic ciekawego, to macie rację.  Standardowe życzenia: przebiec w tym roku cztery półmaratony i jeden maraton w odpowiednich czasach. Oczywiście było tych życzeń dużo więcej lecz te biegowe, nie ukrywam są dla mnie bardzo ważne.  O wystartowaniu w Półmaratonie Marzanny w Krakowie zdecydowałam już dawno. Cieszę się, jak dziecko na myśl o tym, że ponownie stanę na linii startu z innymi biegaczami. Jednak emocję, jakie towarzyszą na mecie, tego nie da się opisać, to trzeba przeżyć na własnej skórze. 
Wiecie co, jest to podobne do uczucia, kiedy bez żadnej przerwy przebiegasz kilometr. Tak, zdecydowanie lubię powracać do początków. Nie ma nic lepszego, kiedy patrzysz na ścianę i na medale, które są ukoronowaniem Twojej ciężkiej pracy, licznych wyrzeczeń. Jednak oprócz krążka metalu, ważniejsze jest to, co pozostało Ci w pamięci, ta satysfakcja, że w sumie można wszystko, że wszystko siedzi w głowie. Pewnie bez niej nie zdecydowałabym się na kolejny półmaraton, który odbywa się tydzień później, czyli PZU Półmaraton Warszawski. Najpiękniejsze jest to, że właśnie od Fundacji Maraton Warszawski zaczęła się moje przygoda z bieganiem. Zaczynałam jako wolontariusz, a teraz stanę z numerem startowym na koszulce i pobiegnę ulicami miasta w którym mieszkam, studiuję, żyję. Czy może być lepiej? Za oknem wiosna, więc nie pozostaję mi nic innego jak wypić poranną kawę, spakować plecak, założyć najwygodniejsze trampki i ruszyć na uczelnię. 
Co na wieczór? 
Tak, nie pomyliłeś się. 
Bieganie.
Cel: 15 kilometrów. 

Miłego, słonecznego dnia!
M.
22.03- Półmaraton Marzanny
29.03- PZU Półmaraton Warszawski

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz