Strona główna

środa, 2 września 2015

Pasji ciąg dalszy.

Zdaję sobie sprawę, że prowadzanie bloga, pod względem systematyczności nie należy do moich dobrych stron. Powinnam to zmienić i obiecuję to sobie za każdym razem, jednakże ostatnie miesiące były dla mnie bardzo intensywne. Pod względem studiów ( dwa kierunki, obrona licencjatu), pracy, która pochłonęła mnie tak, że będę ją kontynuować w przyszłym roku. Bardzo się cieszę z tego powodu, więc pomyślałam, że podzielę się z Wami tą dobrą wiadomością. Nie myślcie, że tylko dlatego uruchomiłam mojego bloga, bo dużo mi się udało, nie, nie. Zapewne pamiętacie, że kocham podróżować i biegać. Z okazji, że mam wolny wrzesień postanowiłam razem z moim chłopakiem wybrać się w podróż do malowniczej Chorwacji. Nigdy nie byliśmy tam, a zdecydowaliśmy, że musimy naładować baterię przed ciężkim rokiem.


Oczywiście planowanie wyjazdu z biurem podróży to żadna frajda, wręcz powiedziałabym ogromna nuda. Tak, jak w tamtym roku samotnie udałam się do Czech i zwiedzałam Pragę musiałam wszystko dobrze rozpisać. Chodziło głównie o wszystkie wydatki, żeby nie spotkały mnie po drodze jakieś szalone niespodzianki. Chciałabym dodać, że to była jedna z lepszych moich podróży i  uważam, że każda dziewczyna, kobieta powinna chociaż raz w życiu wyjechać sama z plecakiem w świat, bo nie ma nic lepszego. Naprawdę. W tym roku mam obok siebie osobę, która wspiera mnie w tym co robię, i stara dotrzymać mi tempa. Nieustannie. I podziwiam go, że wytrzymuje wszystkie moje pomysły. I odciąga od tych niedorzecznych. Za każdym razem mnie zaskakuje. Gdy chciałam startować w półmaratonie, powiedział, że nie teraz. I dziękuję mu za to, bo nie byłam dobrze przygotowana. Teraz już wiem, jak ważne jest wsparcie drugiej osoby.
Wracając do Chorwacji, mamy do pokonania 1300 kilometrów. Samochód będzie do tego idealny, żeby spakować wszystkie najważniejsze rzeczy, jedzenie i co najistotniejsze będziemy niezależni, od godzin odjazdu, przyjazdu, od przystanków i innych rzeczy. Postanowiliśmy, że przejedziemy Słowację, Węgry i na Zadar. Już teraz cieszę się, jak głupia do ekranu komputera. Pomimo tego, że do wyjazdu został tydzień. Na obecną chwilę nie będę Wam zdradzać wielu szczegółów. Może tylko tyle, że pokój mamy z widokiem na morze :) Muszę pamiętać o wygodnych butach i dobrych książkach. Tak, jak z Czech postaram się Wam wszystko zrelacjonować. I przepraszam jeżeli nie będzie to tak natychmiast :) Z planów biegowych, najbliższy start 4 października w Warszawie na 10 kilometrów " Biegnij Warszawo". Moja trzecia biegowa jesień. Jejku, kiedy to minęło. Nie mam pojęcia. Niektórzy to nawet zatęsknili za moimi startami, bo dzwonią do mnie i pytają: "Marta, kiedy kolejny start?" To miłe, nawet bardzo. Nie sądziłam, że tak się wciągnę i zarażę tym innych.
Numer startowy mam przydzielony 4137, może i tym razem okaże się szczęśliwy. Może jakiś rekord?
Kto wie. :)

Mam nadzieję, że dobrze spędziliście lato i, że ta jesień nie będzie wcale taka szara, jak mamy w zwyczaju narzekać :) Z bliskimi osobami, pasją, pracą ta szarość nabiera kolorowych barw. Chociaż i ja czasem w to wątpię, lecz co raz rzadziej.

Wasza,
M.

                                  



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz